Mijający właśnie rok 2014 był rokiem bardzo udanym, jeśli
chodzi o podróżowanie. Wszystko zaczęło się już w lutym, kiedy to razem z
koleżanką ze studiów spontanicznie zdecydowałyśmy się na weekendowy wyjazd do
Rzymu. W Polsce za oknami może i krajobraz
wiosenny, ale temperatury nas nie rozpieszczały, dlatego też wizja włoskiej
wyprawy napawała mnie wielkim optymizmem. I nie zawiodłam się, kilkudniowa
wycieczka okazała się bardzo intensywna, ale i dała początek kolejnym wyprawom.
Podczas pobytu w Rzymie zrodził się pomysł wyjazdu nad jezioro Garda, więc z
niecierpliwością czekałyśmy na nadejście wiosny i zaczęłyśmy planowanie wyjazdu
od A do Z. Udało się kupić bilety do Mediolanu w bardzo okazyjnej cenie ;), a
kiedy nadszedł 31.05 byłyśmy już w drodze do Włoch, gdzie znowu było
intensywnie bo trzeba wykorzystać każdy dzień aby zobaczyć jak najwięcej.
Miasteczko Desenzano del Garda ma swój urok, ale kto zobaczy Sirmione, ten z
pewnością zakocha się w Lombardii. Zadowolone, ale z lekkim niedosytem, że te
kilka dni minęły tak szybko obiecałyśmy sobie, że jeszcze tam wrócimy.
Miesiące
letnie poświęciłam na wypoczynek w polskich górach, które mają w sobie tyle
uroku. Soczyście zielone Pieniny należą
do mojego TOP 5 polskich gór zaraz po ukochanych Tatrach, do których również
musiałam chociaż na kilka dni zawitać w tym roku mimo, paskudnej pogody, która
nieco utrudniła moje piesze wędrówki.
Lato również żegnałam w górach, ale dość
nietypowo. Pomysł ten chodził po mojej głowie, już od dawna, ale nie było czasu
oraz towarzystwa do jego realizacji. Jednak w końcu się udało – wschód słońca
na Babiej Górze. Pogoda była łaskawa, w nocy można było podziwiać niebo pełne
gwiazd, a rankiem wyłaniające się na horyzoncie tatrzańskie szczyty. Mimo, że
na ostatniej prostej przy zejściu do Krowiarek nogi odmawiały posłuszeństwa
warto było!
Listopad niespodziewanie okazał się przyjemnym miesiącem.
3 dni w Londynie, który zaskoczył dość dobrą pogodą i wysokimi temperaturami,
spędzone w zacnym gronie ;)
A kilka dni po powrocie byłam już w drodze na moje
wakacje wieńczące rok 2014, jak tradycja nakazała kierunkiem znów okazały się
Wyspy Kanaryjskie i największa z archipelagu Teneryfa…
Kilka moich wypraw postaram się opisać w osobnych postach, aby przybliżyć wam piękno tych miejsc.
Oby w przyszłym roku było ich jeszcze więcej :-)
OdpowiedzUsuń